Oni jeszcze zobaczą - polskie prawo przeciw okularnikom

Oni jeszcze zobaczą.

"Policjant nie okulista - jest wpis w prawo jazdy: jazda w okularach - to kierowca musi jeździć w okularach - w okularach, a nie w soczewkach kontaktowych"
Takie właśnie wypowiedzi napotykają Ci, którzy prowadząc samochód korygują swoją wadę wzroku przy pomocy soczewek kontaktowych i... płacą mandaty. Oczywiście skoro "policjant nie okulista" wystarczyłoby założyć same oprawki, ale to już kabaret. Naturalnie, że rzeczą Policji nie jest ocena czy prowadzący pojazd ma właściwie skorygowaną wadę wzroku. Większość policjantów zadowala się na ogół informacją, że kierowca ma założone soczewki - zgodnie z literą prawa tak być nie powinno.
Do kierowania pojazdem uprawnia prawo jazdy jeżeli jest w nim adnotacja, że kierujący pojazdem powinien jeździć w okularach, a on ich nie ma, to prawo jazdy traci ważność. Kierowca-okularnik bez okularów nie może być kierowcą. Wykroczenie polegające na prowadzeniu bez okularów w sytuacji, gdy wymaga tego prawo jazdy nie jest jednak ujęte w taryfikatorze mandatów. To znaczy, że nie kosztuje więcej niż 50 zł.
Oczywiście Temida jest ślepa, ale ustawodawcy chyba nie powinni. Tymczasem nadal nie chcą dostrzec innych form korekcji wad wzroku poza okularami.
Nie mamy nic przeciwko okularom, jednak chyba osoba z wadą wzroku ma prawo sama decydować o wyborze najwygodniejszej dla niej metody. I tak szkła czy soczewki dobierze jej okulista. W zapisie ustawy chodziło po prostu o to, by kierowca podczas jazdy dobrze widział, tyle że autor odpowiednich rozporządzeń nie dopatrzył, że oprócz okularów mogą to zapewnić także soczewki kontaktowe.
Wiele osób w ogóle nie używa okularów - czy mają je sobie sprawić ze względu na konserwatyzm ustawodawców? Każdy kto używał w samochodzie choćby okularów przeciwsłonecznych wie, że często są one niewygodne - parują, ograniczają pole widzenia, przeszkadzają. Fachowcy dodają jeszcze poważniejsze zarzuty: okulary ograniczają pole widzenia, a przede wszystkim ograniczają kąt ostrego widzenia (zniekształcenie peryferyjnej części obrazu - szczególnie dokuczliwe przy okularach większej mocy), okulary zmieniają również naturalne wymiary otoczenia, czego nie robią soczewki.
Przy wielu wadach wzroku soczewki kontaktowe są wręcz niezastąpione. Tak jest w przypadku bardzo silnej krótkowzroczności lub nadwzroczności i dużego astygmatyzmu. Osobnym problemem jest konieczność używania w samochodzie okularów przeciwsłonecznych. Z soczewkami nie ma problemu - zakładamy jakiekolwiek okulary i nic nas nie razi. Kierowca używający szkieł korekcyjnych musi niestety zaopatrzyć się w szkła fotochromowe, czyli ciemniejące na słońcu. Muszą to być fotochromy wysokiej jakości - które są w stanie szybko reagować na zmiany nasłonecznienia podczas jazdy - co oznacza dość drogi i dodatkowy wydatek.
Dlaczego kierowcy są ustawowo pozbawiani możliwości korzystania z najnowocześniejszej i najwygodniejszej formy metody korekcji wad wzroku?
Istnieje podobno metoda dojścia do porozumienia z policjantem przy pomocy specjalnego zaświadczenia od okulisty. Droga ta wymaga jednak dobrej woli ze strony policjanta i chyba lekkiego nagięcia przepisów - zaświadczenie musi być aktualne, trzeba mieć je przy sobie, itd. Chyba prościej dopisać pół zdania w przepisach wykonawczych ustawy: "...lub soczewki kontaktowe" i konsekwencje niedowidzenia ustawo-twórców znikną. Uważamy, że lepiej by o korekcji wad wzroku decydował lekarz i jego pacjent, a nie od razu najwyższe organy władzy państwowej.
Dlatego Koalicja na Rzecz Soczewek Kontaktowych przystąpiła do prac związanych ze zmianą przepisów, których konsekwencją jest pozbawienie kierowców możliwości korzystania z nowoczesnej i lepszej formy korekcji wad wzroku. O postępach naszych prac w tej dziedzinie będziemy Państwa sukcesywnie informować.